Jimmy Choo Illicit Flower
To jedne z moich najbardziej uniwersalnych perfum. Niby słodkie, niby kwiatowe, ale jakieś takie inne. Ja jestem totalną maniaczką perfum i dzielę je na letnie, zimowe itd. Jednak te są wyjątkowe.
Mam totalną obsesję na punkcie flakonów. Jimmy Choo Illicit Flower mogą służyć jako ozdoba i cieszyć oko. W domach ostatnio znowu zaczęły gościć kryształy. Ten flakon niesamowicie wpisuje się w kryształową tematykę. Szkło łączy w sobie słodkie różowe odcienie w połączeniu z soczystą morelą. W świetle dziennym to połączenie wygląda niesamowicie elegancko. Delikatny dodatek srebra dodaje dodatkowego uroku flakonowi. Ja jestem z tych wielbiących srebro. Połączenie kolorystyczne jest klasyczne, ale ma sków charakter.
Nie wiem co z tą zimą w tym roku. Jakoś trzeba sobie poprawiać te " JESIENNE " poranki. Na moje oko mogę one nas jeszcze pomęczyć. Nic tak nie poprawia humoru z rana jak nowy flakon perfum. Tym bardziej takich cudownych kwiatowo morelowych. Zapach od początku nie jest duszący, to zdarza się rzadko w przypadku słodkich nut. W zapachu zdecydowanie są wyczuwalne słodkie nuty morelowe jednak świeżości dodają moje ukochane cytrusy. Nuty kwaśnej mandarynki to chyba największa zapachowa zaleta tego zapachu. To właśnie te nuty są tak rześkie i nietuzinkowe. Nie brakuje tutaj też nut kwiatowych. Róża to klasyka, która prawie wszędzie potrafi się dopasować. Połączenie kwaśnej mandarynki z elegancką różą tworzy coś niesamowitego. To zupełnie nowe ujęcie słodko kwiatowego zapachu. Słodycz dopasowuje go do jesienno zimowych pór roku. Kwiatowo cytrusowe nuty pozwalają na wkomponowanie się zapachu w letnie pory roku. Od zawsze lubiłam słodkie i kwiatowe zapachy, oraz miałam słabość do cytrusów. To chyba dlatego tak totalnie oddałam się temu zapachowi.
Jak przeglądałam kolejne pułki w tej internetowej drogerii to wpadło mi jeszcze kilka flakonów w oko. Mogą się pochwalić obłędnie zaopatrzoną zakładką PERFUMY.
Jimmy Choo to dla mnie coś nowego. Pomimo tego, że niejednokrotnie mijałam je na pułkach. To mój pierwszy flakon i chyba nie ostatni.
0 komentarze